czwartek, 11 stycznia 2018

Zatopiona kopalnia Bibiela - Pasieki

Przemierzając lasy Bibieli na tzw. Pasiekach napotkamy tajemnicze fragmenty jakichś dziwnych budowli. Tym bardziej są tajemnicze, że znajdują się w środku lasu. W pobliżu betonowych ruin znajduje się kilka interesujących i malowniczych jeziorek. Latem o poranku nad jeziorkami snuje się magiczna mgła. Tajemnicze miejsce to zalana kopalnia Bibiela, która należała do Hugo I Henckel von Donnersmarcka. W środku lasu w latach 1850-1866 prowadzono poszukiwania rud kruszców metali. Natrafiono na bogate, płytko zalegające złoża rudy żelaza oraz rudy cynkowo-ołowiane.
Do 1880 roku w rejonie tym wydrążono, aż 90 szybów wydobywczych, które drążono przeważnie do głębokości około 4-8 metrów. Urobek i napływającą wodę wyciągano za pomocą kołowrotków i kubłów. Pokłady były na tyle bogate, a ruda zawierała 48% żelaza, iż w 1889 roku rozpoczęto budowę dwóch kopalń. Obie kopalnie już w 1891 roku pracowały pełna parą i zatrudniały 700 robotników. Pierwsza kopalnia rud cynkowo-ołowianych nazywała się „Szczęście Flory”.
Druga kopalnia rudy żelaza nazywała się „Bibiela”. Gniazda rudy o grubości od 4 do 16 metrów były 2 kilometrowej długości, do 12 metrów szerokości, tym samym były to jedne z bogatszych pól górniczych w Europie. Wydrążone zostały 4 szyby. „Neptun”, „Glück Auf” oraz „Nordsztern” znajdowały się po prawej stronie i przy końcu sztolni odwadniającej. Szyb „Klemens” był z lewej strony sztolni odwadniającej, w pobliżu wejścia do niej. Wydrążono również pochylnię w celu ściągnięcia wody z szybów na głębokość 91 metrów. W pochylni ustawiono 8 maszyn, pomp elektrycznych wypompowujących wodę, która od samego początku była największym problemem kopalni. Równolegle do sztolni odwadniającej w odległości 50 metrów od niej, wydrążono drugą pochylnię tzw. fedrunkową, na głębokość 70 metrów. Urobek w tym czasie wyciągany był maszyną elektryczną i transportowany wąskotorówką przez Żyglinek do Miasteczka Śląskiego. Na terenie kopalni były cztery stacje towarowe i dwie osobowe. Przy szybie Klemens, który miał 60 metrów głębokości i usytuowany był pomiędzy sztolniami znajdowała się cechownia, kompresorownia, magazyn drewna i magazyn kotłów. Tuż przy głównej drodze do kopalni, na prawo od sztolni znajdowały się: płuczka oraz sterownia turbin i kotłów. W ciągu 18 lat pracy kopalni, do 1909 roku była cztery razy zalana. Zainstalowano więc w sztolni odwadniającej dodatkowo 3 pompy wirowe o wydajności 5,10 i 14 m3 na minutę. Katastrofa zalania kopalni i jej całkowity kres rozpoczął się 17 czerwca 1917 roku w sztolni odwadniającej. 
Fragment kroniki tarnogórskiego kronikarza Jana Nowaka z 1927 roku, który tak opisał koniec kopalni: „Dnia 17 czerwca 1917r. O godz.11, zauważono w jednej sztolni silniejszy napływ wody , który wielkie maszyny wkrótce pokonały. Nagle, 10 min. Przed godziną 14, kiedy górnicy prawie kończyli szychtę, rozległ się w kopalni ogromny huk i szum wody. Z boku i spodu podkopów woda wyrwała wielkie bryły rudy, tam i ówdzie strop się zawalił, zapadły ściany, a przeraźliwie huczący potok wody, podwyższający się od minuty do minuty, dochodził górnikom już po kolana. Wszystko pouciekało do szybu, a tylko dzięki temu, że bity był spadkowo, przez co bez żadnych wind lub drabin można było pospieszyć na powierzchnie ziemi, zdołali się uratować wszyscy górnicy. Woda napływała w ilości 38 kubików w minucie, a maszynistów którzy do ostatnich chwil pilnowali maszyny, pędziła jeszcze blisko do powierzchni. W przeciągu dwóch godzin kopalnia była całkowicie zatopiona i wraz z nią wszystkie maszyny i kosztowne urządzenia górnicze, zatopił się milionowy skarb, aż 700 górników straciło pracę. Ludzie twierdzili, że była to kara boża. Od tego czasu często przyjeżdżają tu inżynierowie, aby zbadać możliwość osuszenia kopalni, a wszyscy są zdania, że w pobliżu znajduje się podziemne jezioro, którego osuszenie wtenczas by było możliwe, gdyby rozległość i głębokość jego nie przekraczały nadzwyczajnych rozmiarów, a skorupa ziemi, pokrywająca jezioro nie zawaliłaby się.”
Latem 1917 roku podjęto kilka prób osuszenia kopalni. Sprowadzono z Gliwic pompę parową. Niestety, mimo iż pracowały 2 tygodnie nie było widać postępów. Ostatnią próbę przeprowadzono po sprowadzeniu dodatkowej elektrycznej pompy o dużej wydajności, która tłoczyła wodę na powierzchnię osuszając dziennie 5 metrów pochylni. Pojawiła się nadzieja osuszenia ale na krótko. Zdołano jedynie częściowo wypompować wodę ze sztolni i zdemontować część drogich urządzeń.
Natura znów pokonała człowieka zalewając całkowicie obie kopalnie i wypływając na powierzchnię. Po kopalni pozostały tajemnicze stawy, czerwona hałda i mury.
Kilka lat temu członkowie klubu nurkowego Blue Fin z Tarnowskich Gór próbowali spenetrować zatopioną kopalnię. Okazało się że po zejściu zaledwie kilku metrów pod powierzchnię wody sztolnia jest zawalona i niemożliwa do penetracji.








Fragment starej mapy z zaznaczoną kopalnią Bibiela

Google Mapy z zaznaczoną na żółto zatopioną kopalnią



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Patoka - pałac

  Patoka to niewielka kolonia osadnicza między Sierakowem Śląskim a Ciasną, na północ za Lublińcem. Na początku XIX w. właścicielem terenów...